Moi drodzy!
Byliśmy już w TVN Meteo, tylko kto ogląda ten program w czwartek o 21 ?
Byliśmy już w radio, którego nazwy nikt nie zapamiętał!
Jutro mamy być w Pierwszym Programie Polskiego Radia!!! W okolicach 19:30.
To nic, że ma to być audycja dla dzieci :). My i tak się cieszymy :).
Więc czekajcie jutro na audycję z głosem Sebastiana :)
poniedziałek, 21 grudnia 2009
piątek, 18 grudnia 2009
Toż to już grudzień :)
Noc Polarna w pełni! Z całą swoją ciemnością i ... ciemnością. Cokolwiek człowiek by chciał powiedzieć o Nocy Polarnej, to na pewno użyje słowa "ciemność" w różnorodnych formach i odmianach. Bywa mniej "ciemno", bardziej "ciemno" a czasem ciemno jak u m.... w d....", zawsze jednak ciemno!
Poza tym czas płynie błogo i dzień ucieka za dniem... Nie tak dawno odwiedzili nas goście : kilka osób z biura gubernatora, polski ksiądz z Tromso i pastor z Longier. Jak się dobrze zastanowić, to w sumie ksiądz Marek i pastor odwiedzają nas ostatnio najczęściej. Ich wizyty są bardzo oczekiwane, bo zawsze wiążą się z dostawą jakiś owocków i poczty! To jak odwiedziny św. Mikołaja! Wszyscy dostają prezenty (patrz fotka) :) ! Wyobraźcie sobie smak kilku sztuk winogron (niestety trzeba się podzielić z pozostałą ósemką), jedzonych pierwszy raz od około pół roku :).
Dziś mieli nas odwiedzić norwescy policjanci, jednak ze względu na pogodę przełożyli wizytę na styczeń. W listopadzie stwierdzili, że odwiedzą nas w październiku a potwierdził się termin grudniowy, wiec obawiam się, że ze stycznia zrobi się marzec. Natomiast w marcu ma nas odwiedzić ksiądz Marek razem z biskupem!
W tym roku odwiedził nas najprawdziwszy Mikołaj. Miał czerwoną czapkę i siwą brodę! Musieliśmy mu siadać na kolanka i wykupić prezent wierszykiem lub piosenką! Tylko Sebastiana nie było podczas tej wizyty. Mikołaj jednak był na tyle fajny, że zostawił dla niego prezent! Przynajmniej Sebastianowi się upiekło i nic nie musiał śpiewać.
W najbliższym czasie pojawi się kilka postów "dla niewtajemniczonych". Będą to zwięzłe w miarę możliwości informacje o tym gdzie jestem, jak jest dookoła, gdzie są najbliższe osady i inne ciekawostki typu, skąd mamy wodę i prąd. Wszystkich bywalców mroźnych stron uczulam, żeby się nie męczyli czytając tak oczywiste rzeczy lub żeby mnie uzupełniali w komentarzach.
Poza tym jestem ciekawa, kto tu zagląda. Więc jak możecie, to pokażcie się jakoś! Wpiszcie się do obserwatorów lub napiszcie kilka słów na NK, a.smyrak@gmail.com lub na facebooku.
Muszę przyznać, że to właśnie WASZE sugestie skłaniają mnie do pisania dalej.

A oto i autorka, wyłaniająca się z ciemności :). Tu należy wspomnieć o sponsorze dzisiejszego odcinka :) Podziękowania dla Agnieszki W. za słowa otuchy i wspaniałe prezenty gwiazdkowe.
Dziękuję również Zosi R. i Wiesiowi S. za paczkę, prezenty i zakupy :))). Ściskam też całą rodzinkę z Prz. Dużym zaskoczeniem był dla mnie list od Hani O. ! Na serio - taki list napisany ręcznie i wsadzony do koperty. Latem dostaliśmy też pocztówkę od rodzinki z Zawoi. Całuję i pozdrawiam wszystkich "góroli" HEJ!
Skoro tak pozdrawiamy i pozdrawiamy, to w tym miejscu chcę pozdrowić XXXI- wyprawę :), oraz wszystkich, wszystkich znajomych. Ale mi się zebrało na sentymenty :) Wiecie- to ta noc polarna!
Wczoraj pobiliśmy rekord w lepieniu pierogów! Były odmiany z * mięsem, *mięsem, kapustą i grzybami, *ruskie, *z serkiem i rodzynkami, *z jagodami i *moje ulubione- ze szpinakiem! Sztuk nie da się zliczyć ale poszło na to z 6 kg mąki!
Poza tym czas płynie błogo i dzień ucieka za dniem... Nie tak dawno odwiedzili nas goście : kilka osób z biura gubernatora, polski ksiądz z Tromso i pastor z Longier. Jak się dobrze zastanowić, to w sumie ksiądz Marek i pastor odwiedzają nas ostatnio najczęściej. Ich wizyty są bardzo oczekiwane, bo zawsze wiążą się z dostawą jakiś owocków i poczty! To jak odwiedziny św. Mikołaja! Wszyscy dostają prezenty (patrz fotka) :) ! Wyobraźcie sobie smak kilku sztuk winogron (niestety trzeba się podzielić z pozostałą ósemką), jedzonych pierwszy raz od około pół roku :).
Dziś mieli nas odwiedzić norwescy policjanci, jednak ze względu na pogodę przełożyli wizytę na styczeń. W listopadzie stwierdzili, że odwiedzą nas w październiku a potwierdził się termin grudniowy, wiec obawiam się, że ze stycznia zrobi się marzec. Natomiast w marcu ma nas odwiedzić ksiądz Marek razem z biskupem!
W tym roku odwiedził nas najprawdziwszy Mikołaj. Miał czerwoną czapkę i siwą brodę! Musieliśmy mu siadać na kolanka i wykupić prezent wierszykiem lub piosenką! Tylko Sebastiana nie było podczas tej wizyty. Mikołaj jednak był na tyle fajny, że zostawił dla niego prezent! Przynajmniej Sebastianowi się upiekło i nic nie musiał śpiewać.
W najbliższym czasie pojawi się kilka postów "dla niewtajemniczonych". Będą to zwięzłe w miarę możliwości informacje o tym gdzie jestem, jak jest dookoła, gdzie są najbliższe osady i inne ciekawostki typu, skąd mamy wodę i prąd. Wszystkich bywalców mroźnych stron uczulam, żeby się nie męczyli czytając tak oczywiste rzeczy lub żeby mnie uzupełniali w komentarzach.
Poza tym jestem ciekawa, kto tu zagląda. Więc jak możecie, to pokażcie się jakoś! Wpiszcie się do obserwatorów lub napiszcie kilka słów na NK, a.smyrak@gmail.com lub na facebooku.
Muszę przyznać, że to właśnie WASZE sugestie skłaniają mnie do pisania dalej.
A oto i autorka, wyłaniająca się z ciemności :). Tu należy wspomnieć o sponsorze dzisiejszego odcinka :) Podziękowania dla Agnieszki W. za słowa otuchy i wspaniałe prezenty gwiazdkowe.
Dziękuję również Zosi R. i Wiesiowi S. za paczkę, prezenty i zakupy :))). Ściskam też całą rodzinkę z Prz. Dużym zaskoczeniem był dla mnie list od Hani O. ! Na serio - taki list napisany ręcznie i wsadzony do koperty. Latem dostaliśmy też pocztówkę od rodzinki z Zawoi. Całuję i pozdrawiam wszystkich "góroli" HEJ!
Skoro tak pozdrawiamy i pozdrawiamy, to w tym miejscu chcę pozdrowić XXXI- wyprawę :), oraz wszystkich, wszystkich znajomych. Ale mi się zebrało na sentymenty :) Wiecie- to ta noc polarna!
Wczoraj pobiliśmy rekord w lepieniu pierogów! Były odmiany z * mięsem, *mięsem, kapustą i grzybami, *ruskie, *z serkiem i rodzynkami, *z jagodami i *moje ulubione- ze szpinakiem! Sztuk nie da się zliczyć ale poszło na to z 6 kg mąki!
wtorek, 17 listopada 2009
W czasie nocy polarnej dzieci się nudzą
Noc polarna w pełni. Do ciągłych ciemności należy dodać zamiecie śnieżne i lód zalegający pod śniegiem. Bez raków lepiej się nie wychylać ze Stacji.
Ostatnio kolega chciał posypać trochę piaskiem lód, żeby można było normalnie chodzić. No więc twardo wysypał ścieżkę, tylko gdy się odwrócił piasku już nie było. Wiatr zwiał wszystko w kilka sekund. Istna groza polarna :)

Jednak noc polarna odkrywa w nas inwencję twórczą i ukryte talenty. Ja odnalazłam się w fryzjerstwie ekstremalnym. Dlaczego ekstremalnym? Bo bez nożyczek, pelerynki i fryzjerskiego pędzelka. Efekt widoczny u Kolegi bez twarzy. Kto to taki? Rozwiązania zagadki przysyłajcie na a.smyrak@gmail.com

Pomimo, że na zewnątrz groza polarna hula na całego, w Stacji możemy czuć się bezpieczni. Np. w toalecie pożar nas nie zaskoczy. Prawdziwy polarnik jest "gotowy na wszystko" :)
Miśków: 14 (to już prawie 2 miesiące bez misiaków w Stacji)
Wschód słońca: za 89 dni (mam nadzieję, że nie pomyliłam się w rachunkach)
Dziwacznych pomysłów: Tysiące
Ostatnio kolega chciał posypać trochę piaskiem lód, żeby można było normalnie chodzić. No więc twardo wysypał ścieżkę, tylko gdy się odwrócił piasku już nie było. Wiatr zwiał wszystko w kilka sekund. Istna groza polarna :)

Jednak noc polarna odkrywa w nas inwencję twórczą i ukryte talenty. Ja odnalazłam się w fryzjerstwie ekstremalnym. Dlaczego ekstremalnym? Bo bez nożyczek, pelerynki i fryzjerskiego pędzelka. Efekt widoczny u Kolegi bez twarzy. Kto to taki? Rozwiązania zagadki przysyłajcie na a.smyrak@gmail.com

Pomimo, że na zewnątrz groza polarna hula na całego, w Stacji możemy czuć się bezpieczni. Np. w toalecie pożar nas nie zaskoczy. Prawdziwy polarnik jest "gotowy na wszystko" :)
Miśków: 14 (to już prawie 2 miesiące bez misiaków w Stacji)
Wschód słońca: za 89 dni (mam nadzieję, że nie pomyliłam się w rachunkach)
Dziwacznych pomysłów: Tysiące
czwartek, 5 listopada 2009
WOŚP Polarne granie

Jesteśmy oficjalnym sztabem XVIII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Nie mamy serduszek i nie mamy puszek i zapewne zbierzemy najmniej pieniędzy ze wszystkich sztabów na świecie (zwłaszcza, że ja będę skarbnikiem :)) ). Nie załamujemy się jednak :). Damy czadu! I tak jesteśmy fajni. Poza tym kto będzie miał żywego białego misia jako maskotkę? (o ile się jakiś pojawi w okolicy, bo już ponad miesiąc nie ma misiaków!)
http://www.wosp.org.pl/final/aktualnoscifinal/6486_polski_dom_pod_biegunem.html
sobota, 31 października 2009
Noc polarna
Wczoraj zupełnie niespodziewanie rozpoczęła się polarna noc. Kiedy się pojawiła? Skąd przyszła? Tak niespodziewanie nas nawiedziła, że gdyby nie informacje z pochodzące z internetu, nikt by się nie zorientował. Na razie nie jest to czarna otchłań, bez ani jednego promyczka światła. Raczej dzień zamienił się w świt, albo w późny wieczór. Stał się popielaty (mój ulubiony kolor) i lekko mroczny.
Ale co to za noc polarna? Rozpoczyna się odwilżą. Jeszcze wczoraj rano były pierwsze próby jazdy na biegówkach (pomimo, że śnieg lepił się do nich przeokropnie) a już po południu zaczął padać rzęsisty deszcz. Franek (nasz mechanik) ma dosyć noszenia pompy do naszego jeziorka z wodą. Gdy nadchodzi mróz wymontowuje ją, zarzekając się, że ostatni raz w tym roku ją instalował. Tydzień później znów wędruje z pompą do jeziorka. Dzięki temu jest kilka dni przerwy w ładowaniu śniegu do zbiornika, w którym wytapia się on na wodę.
We wtorek mieliśmy wizytę polskiego, katolickiego, księdza z parafii w Tromso (Norwegia), któremu towarzyszył tutejszy, protestancki pastor z Longier. Oczywiście nie przylecieli sami. W helikopterze było oprócz nich jeszcze 7 osób. Biedny Paweł nie spodziewał się, że będzie musiał przygotować obiad dla 18 osób. Spisał się dzielnie! Sebastian zauroczył wszystkich swoim sernikiem z domowego sera. Wyobraźcie sobie, że z przeterminowanego mleka w proszku i bakterii można sobie zrobić całkiem dobry twaróg lub jogurt. Jogurt robimy jednak z odtłuszczonego mleka, więc mamy wersję light. Wizytujący nas zapowiedzieli, że przylecą przed świętami razem z gubernatorem Svalbardu, więc mamy pewność, że dotrą do nas świąteczne paczki.
Jesienne sztormy, które trwały kilka dni w połowie października, omal nie pochłonęły banachówki- budynku, który stoi nad brzegiem morza. Gdyby nie wcześniejsze umocnienia, części budynku już by nie było. Jednak fale próbowały wedrzeć się bokiem. Dzielna ekipa zimowników (w tym ja :) ) powstrzymała je za pomocą betonowych płyt i starych gąsienic od PTSa.
Nie jestem przekonana, jakie informacje moge wam przekazywać w tym blogu, a jakie nie powinny się ukazywać publicznie (zawsze może je przeczytać ktoś, kto może mieć do nas pretensje), więc zapraszam do przeczytania oficjalnych doniesień svalbardzkich, dostarczanych przez naszego kierownika (Bastianka) dla Przeglądu Uniwersyteckiego. Eh- nie chce mi się strona wczytać! Spróbujcie sami: http://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication?id=8408&tab=3 My mamy za słaby internet (dlatego też nie będzie fotek w dzisiejszym poście). Poszukajcie w dziale listy.
31-10-2009 18:00
Miśków: 14 (Gdzie one wszystkie są?)
Zorza polarna: duużżżo i przeeeee śliczne
Wschód słońca: za 106 dni.
Ale co to za noc polarna? Rozpoczyna się odwilżą. Jeszcze wczoraj rano były pierwsze próby jazdy na biegówkach (pomimo, że śnieg lepił się do nich przeokropnie) a już po południu zaczął padać rzęsisty deszcz. Franek (nasz mechanik) ma dosyć noszenia pompy do naszego jeziorka z wodą. Gdy nadchodzi mróz wymontowuje ją, zarzekając się, że ostatni raz w tym roku ją instalował. Tydzień później znów wędruje z pompą do jeziorka. Dzięki temu jest kilka dni przerwy w ładowaniu śniegu do zbiornika, w którym wytapia się on na wodę.
We wtorek mieliśmy wizytę polskiego, katolickiego, księdza z parafii w Tromso (Norwegia), któremu towarzyszył tutejszy, protestancki pastor z Longier. Oczywiście nie przylecieli sami. W helikopterze było oprócz nich jeszcze 7 osób. Biedny Paweł nie spodziewał się, że będzie musiał przygotować obiad dla 18 osób. Spisał się dzielnie! Sebastian zauroczył wszystkich swoim sernikiem z domowego sera. Wyobraźcie sobie, że z przeterminowanego mleka w proszku i bakterii można sobie zrobić całkiem dobry twaróg lub jogurt. Jogurt robimy jednak z odtłuszczonego mleka, więc mamy wersję light. Wizytujący nas zapowiedzieli, że przylecą przed świętami razem z gubernatorem Svalbardu, więc mamy pewność, że dotrą do nas świąteczne paczki.
Jesienne sztormy, które trwały kilka dni w połowie października, omal nie pochłonęły banachówki- budynku, który stoi nad brzegiem morza. Gdyby nie wcześniejsze umocnienia, części budynku już by nie było. Jednak fale próbowały wedrzeć się bokiem. Dzielna ekipa zimowników (w tym ja :) ) powstrzymała je za pomocą betonowych płyt i starych gąsienic od PTSa.
Nie jestem przekonana, jakie informacje moge wam przekazywać w tym blogu, a jakie nie powinny się ukazywać publicznie (zawsze może je przeczytać ktoś, kto może mieć do nas pretensje), więc zapraszam do przeczytania oficjalnych doniesień svalbardzkich, dostarczanych przez naszego kierownika (Bastianka) dla Przeglądu Uniwersyteckiego. Eh- nie chce mi się strona wczytać! Spróbujcie sami: http://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication?id=8408&tab=3 My mamy za słaby internet (dlatego też nie będzie fotek w dzisiejszym poście). Poszukajcie w dziale listy.
31-10-2009 18:00
Miśków: 14 (Gdzie one wszystkie są?)
Zorza polarna: duużżżo i przeeeee śliczne
Wschód słońca: za 106 dni.
środa, 7 października 2009
Jesiennych fotek kilka


Po drugiej stronie fiordu znajduje się Konstantynówka. Ruiny stacji wielorybniczej otoczone są przez pałętające się kości wielorybów. Smutny widok. Przyroda na szczęście powoli rozlicza się z tym miejscem. Z ludzkich siedlisk też pozostały tylko kości.

Co cztery dni noc wydłuża się o około godzinę. Księżyc w pełni potrafi nam wynagrodzić brak zorzy polarnej. Norwedzy twierdzą, że aktywność słoneczna ma tej zimy sprzyjać powstawaniu światełek północy. Oby było jak najbardziej kolorowo :)

Renifery mają ostatnio problemy z rogami. Bardzo je swędzą. Przez to pocierają nimi o wszystko co się da. Nasze tyczki i cipciografy wszelakie są dla nich wielką atrakcją. Niestety zdarza się, że reny zaplątują się rogami w kable sejsmo. W tym roku był przypadek renifera, który wkręcił sobie rogi o odciąg od masztu. Na szczęście był to sznurek, który łatwo można było odciąć.

Ptaki odlatują, letnicy odjeżdżają.... ale wszyscy i tak wrócą tu wiosną :)
Za miesiąc słońce zajdzie na 100 dni

Jesień minęła za szybko. Nie wiem nawet kiedy spadł śnieg, ptaki odleciały, wyjechali ostatni letnicy. Wszyscy twierdzą, że w arktyce czas się zatrzymał a dla mnie on mknie strasznie szybko. Za miesiąc będzie już całkiem ciemno a przecież przed chwilą był jeszcze dzień polarny. Arktyka się spieszy. Zwierzęta muszą szybko odchować młode, rośliny wykiełkować a ziemia ogrzać się chociaż odrobinkę, zanim słońce zniknie na sto dni i zawitają jesienne wichury.
Wichury są dosyć konkretne, w porywach 36 m/s. W Polsce dawno powaliłoby mnóstwo drzew – na szczęście tu nie wyrastają większe niż kilka centymetrów. Z takich mocnych porywów najbardziej cieszy się nasz psiak Bolek, który wysiaduje na zewnątrz i czeka aż wiatr go podnosi. Kucharz twierdzi, że raz Bolek poleciał 1,5 m do góry! (Ciekawe jak mocno kucharz tego dnia przyprawił.... zupę oczywiście!). Nie zmienia to faktu, że gdy pozostałe trzy psiaki siedzą w budach Bolek bawi się w najlepsze śmigając z wiatrem :).
Jednak Bolesław to specyficzny przypadek. Raz śpiąc na dachu swojej budy spadł z niej i się bardzo zdziwił. Nie wiedział, co się stało.
Zima przyszła do nas i jest fajnie. Przedwczoraj już jeździliśmy na łyżwach po naszym jeziorku. Niestety okazało się, że w Stacji dominują retro-łyżwy, na których nie da się jeździć, chyba że ktoś lubi adrenalinę w stylu „skręcę kostkę czy nie”. Pozostały nam dwie pary łyżew nadających się do czegokolwiek. Muszę przyznać, że nie powstrzymało mnie nawet to, że najmniejszy dostępny rozmiar łyżew to 42 ( a ja mam 38).

Wyjechali chłopcy z ekipy technicznej. Będzie nam ich brakowało a zwłaszcza kawałów opowiadanych przez Władka :)

Ostatnio nauczyłam się sterować łodzią z silnikiem zaburtowym. Nie każcie mi tylko jej odpalać :). Na zdjęciu za sterem Evinrude'a 40 koni :))

Dziękuję wszystkim za życzenia z okazji pierwszej rocznicy ślubu. Obchodziliśmy ją chyba podczas 3 kolejnych imprez. Zawsze dobrze mieć powód do wznoszenia toastów.

Mieliśmy ostatnio wizytę misiaka, który otworzył sobie pomieszczenie,w którym trzymaliśmy śmieci. Nie powstrzymały go pułapki z samostrzałami z gumą czy petardami. Dwa razy wszedł i zrobił nam niezły bałagan. Okazało się, że misiowym przysmakiem był stary krem do ciasta w proszku. Miś sobie go wyciskał i wylizywał z podłogi. Na zdjęciu misiak, który ukradł przeterminowanego masmixa i ucieka.
07-10-2009 18:00
Miśków: 14
Rekord niskiego ciśnienia 970 hPa
Zorza polarna: 1 ale za to wielokolorowa!
środa, 9 września 2009
Wspomnienia z wakacji- Po drugiej stronie fiordu cz2





U nas zaczęły się przymrozki. Dlatego dla rozgrzewki wysyłam kilka fotek z lata. Będę to robić tak trochę chronologicznie, więc fotki z przedwczorajszego wyjazdu zamieszczę pewnie w grudniu :).
Czas leci okropnie szybko i już za kilka dni będą nas opuszczać ludzie z turnusu 3. Kolejne imprezy pożegnalne się odbędą. Zostaniemy potem sami... ( no prawie sami bo jeszcze jakieś dodatkowe 6 osób będzie z nami do końca września).
Pozdrawiam wszystkich czytających bardzo gorącą. Dostaję inf m. in. na GG , że jednak ktoś czasem tu zagląda. Fajnie :). Napiszcie mi co u was słychać i jak wam minęły wakacje! Ja liczę na to, że niedługo będę mogła więcej popisać. Letnicy pojadą i po pierwsze będzie więcej czasu a po drugie lepsze połączenie!
Ostatnio mam trochę pracy w labie. Mam trochę inny typ danych do analizy i muszę się w tym odnaleźć. Od siedzenia przed kompem mam już ciągle fale przed oczami :). Jedna wielka faza :)
niedziela, 6 września 2009
sobota, 5 września 2009
Zachody słońca
Zamieszczanie czegokolwiek w tym blogu nie należy do najłatwiejszych. Dodatkowo nasze problemy z netem nie ułatwiają sprawy... być może zmienię adres.
Co u nas? Nie sądziłam, że tak szybko przywyknę do tutejszych nawyków. Pewne zachowania, które wydają się ekstremalne stały się dla nas normalne- jak pływanie łodzią po zalodzonym fjordzie w teletubisiowych kombinezonach, noszenie broni, jazda na skuterach po lodowcu i ciągłe oglądanie się na miśka. Są to dla nas tak oczywiste sprawy jak zjadanie śniadania czy mycie się.
Wstajemy rano (o 8 jest śniadanie), potem kombinujemy- co by tu można zrobić fajnego. Jeśli jest ładna pogoda najczęściej zdarza nam się popłynąć gdzieś łodzią. Musimy wtedy zakładać kombinezony ratunkowe helly hansen (teletubisie), zatankować paliwo i traktorem lub ręcznie spuścić ponton do wody. Potem płyniemy aż twarze zrobią się nam czerwone od wiatru ;). Jest to już tak naturalny dla nas proces, jak np. fakt, że we Wrocławiu wychodzi się rano do pracy i wsiada do tramwaju.
Gdy pogoda jest brzydka- ja np. piszę bloga :)
Efektem ubocznym posiadania broni (ja mam na stanie dubeltówkę iż12 i rakietnicę, ale często pożyczam od Sebastiana kolta Anaconda kaliber 44- jest lżejszy czyli bardziej terenowy) są pałętające się wszędzie naboje. Ostatnio udawałam księżniczkę na ziarnku grochu- coś mnie uwierało jak spałam. W pościeli znalazłam naboje do dubeltówki. Są wszędzie- w każdym kącie i kieszeni. Przecież w każdej chwili mogą się przydać! :)
A co działo się w sierpniu? 6.08 przypłynął Horyzont z Polski i oczywiście był rozładunek, który muszę przyznać poszedł nam sprawnie. Tym Horyzontem (turnus 2 letników) przypłynęły dwie ekipy, które "zburdelizowały" (cytat sejsmo) mi moje dwa laby: sejsmo i jono. Jonosferycy z Centrum Badań Kosmicznych (zwani dalej Kosmitami) postawili dwa maszty do jonosondy i nowy riometr. Strasznie dużo się przy tym nagadali :). Sejsmo pozmieniali mi aparaturę w labie, przystosowali nowy sejsmometr do użytku depeszowego (wcześniej dane były niedostępne- teraz mam podgląd i to na żywo!). Postanowiliśmy z chłopcami z sejsmo trochę uporządkować lab i odbyła się wielka sentymentalno- pokoleniowa dyskusja. Dla mnie większość kabelków, starych części komputerowych i elementów elektronicznych to śmieci- dla chłopców to 22 lata pracy. Okazałam się jednak twarda i stanowcza i trochę odgruzowaliśmy teren. Od kosmitów dostałam kosmiczną czapeczkę :) na dowód, że jestem jedną z nich.
Moje ekipy "modernizacyjne" odpłynęły 22.08 ale nie zostaliśmy sami. Przyjechało sporo ludzi (turnus 3), miedzy innymi grupa, by zainstalować nową antenę do neta. Poprawy w jakości połączenia jakoś nie widać.
Horyzontem 22.08 przyjechała ekipa: 4 Czechów i Stefan z UP Wrocław. Zajmują się montowaniem szczelinomierzy, które rejestrować mają ruchy względne w „załomach” :).
Jest wesoło- jemy knedliki i podśpiewujemy Jożina z Bażin, szukając czerstwego pachnącego chleba (oczywiście po czesku). Wczoraj był czeski obiad. Nawet zrobiłam swojego pierwszego w życiu knedlika.
Za tydzień ma się wykazać Valentin- nasz gość z Angory, przygotowując Hiszpański obiad. W tym trzecim turnusie jest jeszcze kolega Olivier z Luksemburga, ale on nie chce jakoś gotować ;/. Może więcej pokażą Norwedzy z UniSu, którzy jutro mają przylecieć helikopterem.
Czy pisałam już, że podczas drugiego turnusu letników był u nas artysta Kuba Bakowski (Bąkowski), który przypłyną by sfotografować człowieka w stroju misia polarnego (wypożyczonego ze wsi w opolskim!), trzymającego latarnię w miejscu gdzie znajduje się gwiazda polarna? Jeśli nie to właśnie o tym wspominam :). Niestety akuratnie w czasie pobytu artysty był dzień polarny i Kuba musiał się ograniczyć do zdjęcia misia w pomarańczowym kombinezonie do pływania Helly Hansen. Miś okazał się wielką atrakcją i wzbudzał wiele emocji, pomimo, że był rozdarty w kroku.
W turnusie 2 odwiedzili nas również dwaj laureaci olimpiady geograficznej i studenci Akademii Morskiej w Gdyni. Ci ostatni woleli w trudnych warunkach polarnych malować naszą Stację, niż pływać 2 tygodnie wokół Spitsbergenu. Ciekawie dlaczego?
W Hornsundzie już jesień na maksa. Popaduje deszcz ze śniegiem, wije wiatr i występują przymrozki. Ptaki odleciały a renifery mają problem ze swędzącymi rogami (biedne moje kable i tyczki!). Już trzeba chodzić w czapce ;/
Jesień idzie, nie ma rady na to...
30-08-2009 11:00
Miśków: 10 w tym jeden zaskoczony w skałkach- odległość ok. 20 m
Dni z zachodem słońca: 12
Temperatura minimalna: -6 st. przy gruncie.
Co u nas? Nie sądziłam, że tak szybko przywyknę do tutejszych nawyków. Pewne zachowania, które wydają się ekstremalne stały się dla nas normalne- jak pływanie łodzią po zalodzonym fjordzie w teletubisiowych kombinezonach, noszenie broni, jazda na skuterach po lodowcu i ciągłe oglądanie się na miśka. Są to dla nas tak oczywiste sprawy jak zjadanie śniadania czy mycie się.
Wstajemy rano (o 8 jest śniadanie), potem kombinujemy- co by tu można zrobić fajnego. Jeśli jest ładna pogoda najczęściej zdarza nam się popłynąć gdzieś łodzią. Musimy wtedy zakładać kombinezony ratunkowe helly hansen (teletubisie), zatankować paliwo i traktorem lub ręcznie spuścić ponton do wody. Potem płyniemy aż twarze zrobią się nam czerwone od wiatru ;). Jest to już tak naturalny dla nas proces, jak np. fakt, że we Wrocławiu wychodzi się rano do pracy i wsiada do tramwaju.
Gdy pogoda jest brzydka- ja np. piszę bloga :)
Efektem ubocznym posiadania broni (ja mam na stanie dubeltówkę iż12 i rakietnicę, ale często pożyczam od Sebastiana kolta Anaconda kaliber 44- jest lżejszy czyli bardziej terenowy) są pałętające się wszędzie naboje. Ostatnio udawałam księżniczkę na ziarnku grochu- coś mnie uwierało jak spałam. W pościeli znalazłam naboje do dubeltówki. Są wszędzie- w każdym kącie i kieszeni. Przecież w każdej chwili mogą się przydać! :)
A co działo się w sierpniu? 6.08 przypłynął Horyzont z Polski i oczywiście był rozładunek, który muszę przyznać poszedł nam sprawnie. Tym Horyzontem (turnus 2 letników) przypłynęły dwie ekipy, które "zburdelizowały" (cytat sejsmo) mi moje dwa laby: sejsmo i jono. Jonosferycy z Centrum Badań Kosmicznych (zwani dalej Kosmitami) postawili dwa maszty do jonosondy i nowy riometr. Strasznie dużo się przy tym nagadali :). Sejsmo pozmieniali mi aparaturę w labie, przystosowali nowy sejsmometr do użytku depeszowego (wcześniej dane były niedostępne- teraz mam podgląd i to na żywo!). Postanowiliśmy z chłopcami z sejsmo trochę uporządkować lab i odbyła się wielka sentymentalno- pokoleniowa dyskusja. Dla mnie większość kabelków, starych części komputerowych i elementów elektronicznych to śmieci- dla chłopców to 22 lata pracy. Okazałam się jednak twarda i stanowcza i trochę odgruzowaliśmy teren. Od kosmitów dostałam kosmiczną czapeczkę :) na dowód, że jestem jedną z nich.
Moje ekipy "modernizacyjne" odpłynęły 22.08 ale nie zostaliśmy sami. Przyjechało sporo ludzi (turnus 3), miedzy innymi grupa, by zainstalować nową antenę do neta. Poprawy w jakości połączenia jakoś nie widać.
Horyzontem 22.08 przyjechała ekipa: 4 Czechów i Stefan z UP Wrocław. Zajmują się montowaniem szczelinomierzy, które rejestrować mają ruchy względne w „załomach” :).
Jest wesoło- jemy knedliki i podśpiewujemy Jożina z Bażin, szukając czerstwego pachnącego chleba (oczywiście po czesku). Wczoraj był czeski obiad. Nawet zrobiłam swojego pierwszego w życiu knedlika.
Za tydzień ma się wykazać Valentin- nasz gość z Angory, przygotowując Hiszpański obiad. W tym trzecim turnusie jest jeszcze kolega Olivier z Luksemburga, ale on nie chce jakoś gotować ;/. Może więcej pokażą Norwedzy z UniSu, którzy jutro mają przylecieć helikopterem.
Czy pisałam już, że podczas drugiego turnusu letników był u nas artysta Kuba Bakowski (Bąkowski), który przypłyną by sfotografować człowieka w stroju misia polarnego (wypożyczonego ze wsi w opolskim!), trzymającego latarnię w miejscu gdzie znajduje się gwiazda polarna? Jeśli nie to właśnie o tym wspominam :). Niestety akuratnie w czasie pobytu artysty był dzień polarny i Kuba musiał się ograniczyć do zdjęcia misia w pomarańczowym kombinezonie do pływania Helly Hansen. Miś okazał się wielką atrakcją i wzbudzał wiele emocji, pomimo, że był rozdarty w kroku.
W turnusie 2 odwiedzili nas również dwaj laureaci olimpiady geograficznej i studenci Akademii Morskiej w Gdyni. Ci ostatni woleli w trudnych warunkach polarnych malować naszą Stację, niż pływać 2 tygodnie wokół Spitsbergenu. Ciekawie dlaczego?
W Hornsundzie już jesień na maksa. Popaduje deszcz ze śniegiem, wije wiatr i występują przymrozki. Ptaki odleciały a renifery mają problem ze swędzącymi rogami (biedne moje kable i tyczki!). Już trzeba chodzić w czapce ;/
Jesień idzie, nie ma rady na to...
30-08-2009 11:00
Miśków: 10 w tym jeden zaskoczony w skałkach- odległość ok. 20 m
Dni z zachodem słońca: 12
Temperatura minimalna: -6 st. przy gruncie.
czwartek, 20 sierpnia 2009
Wspomnienia minionego lata- miś
czwartek, 30 lipca 2009
Badania Geodezyjne na Hansie
Wczoraj byłam razem z Pawłem i Rafałem na lodowcu Hansbreen. Paweł miał do wykonania pomiary geodezyjne na pierwszych pięciu tyczkach, mieliśmy przetransportować skutery wyżej, tam gdzie znajdował się śnieg i pojechać na dziewiątą tyczkę by zgrać dane ze stacji meteo. To był mój pierwszy wypad na tak duży lodowiec (wjechaliśmy ponad 12 km w głąb a to wcale nie był koniec Hansa). Muszę przyznać, że wrażenia przeszły moje najśmielsze oczekiwania a adrenalina była na maksymalnym poziomie.
Na lodowcu uwaga musi być ciągle skupiona na szczelinach i lodzie- jeden krok za daleko, odrobina zbyt gładkiej powierzchni i można poszybować kilka- kilkadziesiąt metrów- w dół.
Takie małe dziury i szczeliny przeskakiwaliśmy. Pamiętam, że przy pierwszej trochę szerszej szczelince zaczęliśmy robić sobie zdjęcia, przy kolejnych kilkudzieset przechodziliśmy obojętnie. Wyobraźcie sobie, że idziecie mostem lodowym o szerokości ok 30-50 cm a po lewej i po prawej stronie macie szczeliny o szerokości 2 metrów i trudno powiedzieć jak głębokie, bo "końca nie widać".
Po kilku takich przejściach przestało to mnie w ogóle stresować.
Takie szczeliny jak ta musieliśmy omijać. Przez to 1,5 km drogi w linii prostej między tyczką 3 i 4 pokonaliśmy w 1,5 godziny! Czuliśmy się jak w labiryncie. Najpierw szliśmy 50 m w prawo by przekroczyć jakąś szczelinę po to by znów iść 30 m w lewo.....
Najgorsza była świadomość, że te szczeliny, które się ładnie wytopiły i odsłoniły w niższej części lodowca znajdują się też wyżej, lecz przykryte są odrobiną śniegu. Po nich musieliśmy jechać skuterem. Z resztą przez te szczeliny ze zdjęć ok. 3 tyg temu też ktoś jechał skuterem. Nie wiem czy bardzo pocieszający jest fakt, że na skuterze jest mniejszy nacisk na jednostkę powierzchni i że jest na nim bezpieczniej niż na nogach. Stres jest niezły, zwłaszcza jak na takich szczelinkach wyrzuca do góry!
Mój pierwszy raz na skuterze! Zamiast się uczyć jeździć na miękkim puchu mnie czekała jazda po lodzie i przeskakiwanie szczelin!
Przyspieszony kurs jazdy na skuterze:
1. przejeżdżaj przez szczelinę zawsze prostopadle do niej
2. gdy widzisz szczelinę dodawaj gazu (nawet jeśli instynkt początkowo podpowiada Ci coś innego)
3. gdy jedziesz jako pierwszy w szeregu lub gdy jest dużo szczelin jedź na jednym kolanie zgiętym na siedzeniu. W takiej pozycji jesteś wyżej i szybciej dostrzegasz szczeliny i łatwiej jest zeskoczyć z skutera jak szczelina okaże się za szeroka.
4. gdy przeskakujesz przez szczeliny trzymaj się mocno, bo można spaść.
Z takimi oto informacjami radośnie i z ufnością dosiadłam wielkiej maszyny i ....musiałam pojechać. Innej opcji nie było. Były 3 skutery i 3 osoby. Po pierwszej rundce usłyszałam tylko "o.k. tylko staraj się mieć gaz na jednym poziomie a nie gazować i puszczać (no co! to był pierwszy raz)" Więc pojechałam. Najpierw ostrożnie pomiędzy szczelinami i przekraczając je. Potem po miękkim puchu już na pełnym gazie. Wrażenia niesamowite a w oczach łzy- ale nie ze wzruszenia tylko od wiatru. Eh wolność....
A na dziewiątej tyczce komunikat przez telefon satelitarny do męża: Kochanie spóźnię się na kolację. Trochę nam to czasu zajęło. Zamiast kilku godzin zrobiło się 13.
Ale na lodowcu czas płynie inaczej....
30-07-2009 17:00
Miśków: 1.,
Przeskoczonych szczelin ( na nogach i skuterem): kto by je zliczył,
Wrażenia: gratis!
Wcieczka na czoło lodowca Hansbreen
Za to udało nam się uporządkować jedzenie w magazynach i już chyba mniej więcej wiem co gdzie leży i ile tego jest. Czekamy na następnego Horyzonta z dostawą jeszcze większej ilości marchewki z groszkiem i kremów do tortów. Przybycie planowane jest na 8-go sierpnia. Przyjedzie też paczka dla mnie od Babci Zosi :)
Teraz muszę przygotować sejsmo-prezentację, bo jakieś VIP-y z norweskiego rządu mają do nas we wtorek przyjechać. Mamy im zrobić popularno-naukową pogadankę o Stacji i pomiarach, jakie wykonujemy.
Jeśli się uda to wrzucę dziś posta z wczorajszego wypadu na dziewiątą tyczkę na Hansa.... uff do tej pory czuję te skoki adrenaliny! Muszę tylko skołować fotki od ekipy i jeszcze dziś bym je wrzuciła.
Buziaczki Wam wszystkim. U nas czasem przy złej pogodzie nie ma neta ( z przyczyn jeszcze nie zdjagnozowanych) więc te moje recenzje są przerywane. Piszcie może jakieś komenty, bo nie wiem kto tu zagląda.
30-07-2009 15:30 Miśków: 1, Cielący się lodowiec: 1, rekord temperaturowy roku!!!! 10,7 stop. Cel. !!!
Historyjka- zacznij czytać od dołu
Susza zmieniła odcień naszej zielonej zazwyczaj tundry w coś nieokreślonego.
W poniedziałek wróciliśmy z Werenhusa do Stacji, w rekordowym w moim wykonaniu czasie 4 godzin (bez obciążenia i z silnym wiatrem w plecy).
W niedzielę 19.07 mieliśmy wizytę Norweskiego stateczku z polskimi zwiedzaczami. Wpadli do nas na kawę a potem podwieźli kilka chętnych osób do Hytteviki. Skorzystaliśmy z Sebastianem okazji by podrzucić na lodowiec Werenszelda cipciografy do pomiarów meteo (Sebastiana plan naukowy). Po drodze Sebastian wpadł na pomysł, żebyśmy zostali na noc w Werenhusie i od razu zamontowali sprzęt na lodowcu, by wyeliminować konieczność przypłynięcia pontonem za dni kilka. Zwłaszcza, że pogoda była niezdatna do pływania małymi jednostkami. Tak się więc stało. Dzięki pomocy dziewcząt, mieszkających w Husie, mogłam jakoś nadrobić brak czystej bielizny i sanitariatów do mycia, więc było ok.
17-stego lipca wybraliśmy się pontonem pod Gnalla. Rafał wziął próbkę wody a ja oglądałam skałki i strzelałam fotki. Niestety cały nasz krótki pobyt na półwyspie spędziliśmy w helly hansenach- takich kombinezonach do pływania. Atrakcją wyjazdu okazała się moja próba wysikania się. Musiałam się prawie cała rozebrać- w hansenie został mi tylko jedna noga, którą musiałam daleko odrzucić, by nie obsikać kombinezonu. Wyglądało to dosyć komicznie (zdjęć nie załączam). W tym czasie w pobliżu przepływała wycieczka Eltaninem, więc ich dogoniliśmy i podczepiając ponton do jachtu wstąpiliśmy na rozgrzewającą herbatkę (teoretycznie każda herbata jest rozgrzewająca, tylko jedna rozgrzewa mniej a druga bardziej).
POCZĄTEK
30-07-2009 15:18 (no co- mieliśmy problemy z netem) Miśków: 1, Statków złapanych na stopa:1, impreza z kacem: 1 (takim malutkim).
Subskrybuj:
Posty (Atom)