sobota, 31 października 2009

Noc polarna

Wczoraj zupełnie niespodziewanie rozpoczęła się polarna noc. Kiedy się pojawiła? Skąd przyszła? Tak niespodziewanie nas nawiedziła, że gdyby nie informacje z pochodzące z internetu, nikt by się nie zorientował. Na razie nie jest to czarna otchłań, bez ani jednego promyczka światła. Raczej dzień zamienił się w świt, albo w późny wieczór. Stał się popielaty (mój ulubiony kolor) i lekko mroczny.

Ale co to za noc polarna? Rozpoczyna się odwilżą. Jeszcze wczoraj rano były pierwsze próby jazdy na biegówkach (pomimo, że śnieg lepił się do nich przeokropnie) a już po południu zaczął padać rzęsisty deszcz. Franek (nasz mechanik) ma dosyć noszenia pompy do naszego jeziorka z wodą. Gdy nadchodzi mróz wymontowuje ją, zarzekając się, że ostatni raz w tym roku ją instalował. Tydzień później znów wędruje z pompą do jeziorka. Dzięki temu jest kilka dni przerwy w ładowaniu śniegu do zbiornika, w którym wytapia się on na wodę.

We wtorek mieliśmy wizytę polskiego, katolickiego, księdza z parafii w Tromso (Norwegia), któremu towarzyszył tutejszy, protestancki pastor z Longier. Oczywiście nie przylecieli sami. W helikopterze było oprócz nich jeszcze 7 osób. Biedny Paweł nie spodziewał się, że będzie musiał przygotować obiad dla 18 osób. Spisał się dzielnie! Sebastian zauroczył wszystkich swoim sernikiem z domowego sera. Wyobraźcie sobie, że z przeterminowanego mleka w proszku i bakterii można sobie zrobić całkiem dobry twaróg lub jogurt. Jogurt robimy jednak z odtłuszczonego mleka, więc mamy wersję light. Wizytujący nas zapowiedzieli, że przylecą przed świętami razem z gubernatorem Svalbardu, więc mamy pewność, że dotrą do nas świąteczne paczki.

Jesienne sztormy, które trwały kilka dni w połowie października, omal nie pochłonęły banachówki- budynku, który stoi nad brzegiem morza. Gdyby nie wcześniejsze umocnienia, części budynku już by nie było. Jednak fale próbowały wedrzeć się bokiem. Dzielna ekipa zimowników (w tym ja :) ) powstrzymała je za pomocą betonowych płyt i starych gąsienic od PTSa.

Nie jestem przekonana, jakie informacje moge wam przekazywać w tym blogu, a jakie nie powinny się ukazywać publicznie (zawsze może je przeczytać ktoś, kto może mieć do nas pretensje), więc zapraszam do przeczytania oficjalnych doniesień svalbardzkich, dostarczanych przez naszego kierownika (Bastianka) dla Przeglądu Uniwersyteckiego. Eh- nie chce mi się strona wczytać! Spróbujcie sami: http://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication?id=8408&tab=3 My mamy za słaby internet (dlatego też nie będzie fotek w dzisiejszym poście). Poszukajcie w dziale listy.


31-10-2009 18:00
Miśków: 14 (Gdzie one wszystkie są?)
Zorza polarna: duużżżo i przeeeee śliczne
Wschód słońca: za 106 dni.

środa, 7 października 2009

Konstantynówka: Kości wielorybów i ich pogromców.





Jesiennych fotek kilka

Zamiecie są zjawiskiem całkiem częstym. Trzeba uważać, żeby wiatr kogoś nie porwał. Na najbliższym drzewie raczej się nie zatrzyma :)


Po drugiej stronie fiordu znajduje się Konstantynówka. Ruiny stacji wielorybniczej otoczone są przez pałętające się kości wielorybów. Smutny widok. Przyroda na szczęście powoli rozlicza się z tym miejscem. Z ludzkich siedlisk też pozostały tylko kości.


Co cztery dni noc wydłuża się o około godzinę. Księżyc w pełni potrafi nam wynagrodzić brak zorzy polarnej. Norwedzy twierdzą, że aktywność słoneczna ma tej zimy sprzyjać powstawaniu światełek północy. Oby było jak najbardziej kolorowo :)


Renifery mają ostatnio problemy z rogami. Bardzo je swędzą. Przez to pocierają nimi o wszystko co się da. Nasze tyczki i cipciografy wszelakie są dla nich wielką atrakcją. Niestety zdarza się, że reny zaplątują się rogami w kable sejsmo. W tym roku był przypadek renifera, który wkręcił sobie rogi o odciąg od masztu. Na szczęście był to sznurek, który łatwo można było odciąć.


Ptaki odlatują, letnicy odjeżdżają.... ale wszyscy i tak wrócą tu wiosną :)

Za miesiąc słońce zajdzie na 100 dni



Jesień minęła za szybko. Nie wiem nawet kiedy spadł śnieg, ptaki odleciały, wyjechali ostatni letnicy. Wszyscy twierdzą, że w arktyce czas się zatrzymał a dla mnie on mknie strasznie szybko. Za miesiąc będzie już całkiem ciemno a przecież przed chwilą był jeszcze dzień polarny. Arktyka się spieszy. Zwierzęta muszą szybko odchować młode, rośliny wykiełkować a ziemia ogrzać się chociaż odrobinkę, zanim słońce zniknie na sto dni i zawitają jesienne wichury.

Wichury są dosyć konkretne, w porywach 36 m/s. W Polsce dawno powaliłoby mnóstwo drzew – na szczęście tu nie wyrastają większe niż kilka centymetrów. Z takich mocnych porywów najbardziej cieszy się nasz psiak Bolek, który wysiaduje na zewnątrz i czeka aż wiatr go podnosi. Kucharz twierdzi, że raz Bolek poleciał 1,5 m do góry! (Ciekawe jak mocno kucharz tego dnia przyprawił.... zupę oczywiście!). Nie zmienia to faktu, że gdy pozostałe trzy psiaki siedzą w budach Bolek bawi się w najlepsze śmigając z wiatrem :).
Jednak Bolesław to specyficzny przypadek. Raz śpiąc na dachu swojej budy spadł z niej i się bardzo zdziwił. Nie wiedział, co się stało.

Zima przyszła do nas i jest fajnie. Przedwczoraj już jeździliśmy na łyżwach po naszym jeziorku. Niestety okazało się, że w Stacji dominują retro-łyżwy, na których nie da się jeździć, chyba że ktoś lubi adrenalinę w stylu „skręcę kostkę czy nie”. Pozostały nam dwie pary łyżew nadających się do czegokolwiek. Muszę przyznać, że nie powstrzymało mnie nawet to, że najmniejszy dostępny rozmiar łyżew to 42 ( a ja mam 38).




Wyjechali chłopcy z ekipy technicznej. Będzie nam ich brakowało a zwłaszcza kawałów opowiadanych przez Władka :)




Ostatnio nauczyłam się sterować łodzią z silnikiem zaburtowym. Nie każcie mi tylko jej odpalać :). Na zdjęciu za sterem Evinrude'a 40 koni :))




Dziękuję wszystkim za życzenia z okazji pierwszej rocznicy ślubu. Obchodziliśmy ją chyba podczas 3 kolejnych imprez. Zawsze dobrze mieć powód do wznoszenia toastów.



Mieliśmy ostatnio wizytę misiaka, który otworzył sobie pomieszczenie,w którym trzymaliśmy śmieci. Nie powstrzymały go pułapki z samostrzałami z gumą czy petardami. Dwa razy wszedł i zrobił nam niezły bałagan. Okazało się, że misiowym przysmakiem był stary krem do ciasta w proszku. Miś sobie go wyciskał i wylizywał z podłogi. Na zdjęciu misiak, który ukradł przeterminowanego masmixa i ucieka.

07-10-2009 18:00
Miśków: 14
Rekord niskiego ciśnienia 970 hPa
Zorza polarna: 1 ale za to wielokolorowa!